Forum Agnieszka Osiecka Strona Główna

Czarna Wiewiórka

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Agnieszka Osiecka Strona Główna -> Proza
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
okularnik




Dołączył: 29 Maj 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: prawie ukochane Mazury

PostWysłany: Sob 16:07, 13 Lis 2010    Temat postu: Czarna Wiewiórka

Czarna Wiewiórka” to opowiadanie o szkole zapominania, ażeby użyć słów Agnieszki Osieckiej należałoby powiedzieć, że to historia o działaniach mających na celu „odzwyczajenie od obecności”, bądź też „zastępowanie niezastąpionego”.
Całe opowiadanie ujęte jest w konwencji narracji męskiej. Mężczyzna, lekarz medycyny Eugeniusz Ligoń, opowiada o przypadkowym spotkaniu z Wandą. Wanda znalazła się w bardzo skomplikowanym momencie swojego życia. Jej mąż, sławny niegdyś uczony – kartograf Andrzej S. jest śmiertelnie chory. Choroba postępuje i czas wdowieństwa jest nieunikniony. Którego razu, Wanda trafia (czy przypadkiem?) do sąsiada lekarza Eugeniusza Ligonia, by ten przepisał receptę na valium. Należałoby się zastanowić (i tak sugeruje narrator), czy ten działający uspokajająco lek bardziej służyć będzie śmiertelnie choremu Andrzejowi, czy też uspokoić ma Wandę.
O co tak naprawdę w tej relacji: „opiekun - umierający” chodzi?
W dalszej części opowiadania znajdujemy taką oto analizę tego związku, przeprowadzoną przez Eugeniusza Ligonia:
On ją strofuje, trzyma w karbach, prowadzi w bezpieczne miejsca. Odtąd dotąd jesteś sobą, odtąd dotąd – już nie (on to wie). A ona to przyjęła, zaakceptowała, boi się to stracić. Kto wie: może przede wszystkim właśnie o to się trzęsie? Może mniej boi się utraty zbawczych ramion, jedynych na świecie ust, rąk, pleców, oczu, ale tego, że zostanie nagle „na swoim”. Że to ona, już tylko ona będzie decydować odkąd dokąd. A ja? Cóż ja? Ja wiele bym dał za to, żeby ją zobaczyć swobodną, ziewającą na łące, tańczącą leniwie i nierytmicznie, dziecinną i nieprzytomnie objadającą się krówkami”.
Analiza ta jest wynikiem długotrwałej kuracji jakiej poddała się Wanda w Eksperymentalnym Ośrodku Terapii i Profilaktyki doktora Ratonia, w którym pracuje Eugeniusz Ligoń.
Trudno również ocenić, czy udział w poszczególnych etapach kuracji służyć ma wykształceniu właściwych relacji pomiędzy małżonkami, czy też jest egoistyczną formą dbałości o samą siebie. Sam terapeuta, analizując zachowanie Wandy mówi: „Jest skamieniała ze strachu o niego albo ze strachu o siebie bez niego, tego jeszcze nie wiem”.
Z tej niewiedzy wydaje się, że powstał tytuł opowiadania „Czarna wiewiórka”. W dzieciństwie Wanda będąc z lesie znalazła czarną wiewiórkę. Chcąc się nią zaopiekować, zabrała ze sobą do domu. Przerażone, znieruchomiałe ze strachu zwierze schowało się pod łóżko i po trzech dniach takiego bycia bez ruchu zmarło. Podobnie Wanda zauważa u siebie taki sam rodzaj nieruchomości, napięcia karku: „wiecznie napięta jak struna, spanikowana jak czarna wiewiórka”. Przeraża ją perspektywa samotności, która może okazać się nieuchronna po śmierci męża. Stąd decyzja o przystępowaniu do kolejnych bardzo wyrafinowanych etapów kuracji przeprowadzanej przez Eugeniusza Ligonia.
Czy Wanda boi się niejako na zapas, czy przeraża ją perspektywa samotności, nagłego powrotu do czasów młodego niedołęgi, próby niezdarnych podsumować? Czy boi się, że jak pies spuszczony z łańcucha skoczy na nią diabeł chaosu, którego przecież kartograf trzymał mocno przy pysku? Jego rola porządkująca w życiu Wandy – aż nadto oczywista. Nadał imiona nieznanym strumieniom i dolinom, rozplatał dopływy, oddzielił wzgórza od pasm górskich, na pewno ponazywał w niej to, co było zaledwie cieniem, obrysował grubą kreską ledwie istniejące nie wiadomo jeszcze co. A może już ją dławi rozpaczliwa tęsknota za mężem – jeszcze obecnym? A może boi się po prostu Tego? Jak to będzie, jakie to będzie? Czy będzie coś pomiędzy?
Oficjalnym celem kuracji jest próba oswojenia się z myślą o umierającym mężu i zaakceptowaniu życia, gdy męża zabraknie. Zgodnie z nauką Eugeniusza Ligonia, w terapii chodzi przede wszystkim o marginalizację ikony, którą niewątpliwie dla Wandy jest jej mąż Andrzej, „chodzi o to, żeby pomniejszyć mit do znośnych rozmiarów. Z ciężkiego kufra uczynić lekki podręczny bagaż, z którym da się żyć”. Eugeniusz Ligoń, chcąc usprawiedliwić swoje zaangażowanie, wręcz głębokie spersonalizowanie relacji pacjent – lekarz, tłumaczy: „Jeśli o coś walczę, to o niepodległość człowieka. Mogę jej tylko dać do ręki klucz, podać jej właściwy aparat. Ona sama musi nacisnąć guzik, uruchomić samowyzwalacz, sama-się-wyzwolić”. Jednym z etapów kuracji są odwiedziny w ogrodzie zoologicznym, mające na celu zrozumienie, że i zwierze w klatce potrafi być szczęśliwe. Chociaż, jak sam zauważa, nie każde zwierze bywa szczęśliwe: „nie prowadziłem jej do półoszalałych lisów ani obłąkanych ptaków, ani zapłakanego australijskiego psa dingo, tylko do nosorożców rodzących w niewoli piękne dzieci, do lwic wylegujących się leniwie w resztkach słońca i do fok, wręcz radośnie nurkujących w brudnej wodzie”. Znamienna jest rozmowa jaką odbyli przy basenie fok:
„- Prowadzę cię na przywyk.
- Przywyk?
- Jeżeli może być odwyk, to może być i Przywyk.
- Do czego mam przywyknąć? Do klatki?
- Nie do klatki. Do nowej sytuacji.
- Do śmierci Andrzeja?
- Powiedzmy: do wdowieństwa.
- A czy tego można się nauczyć?
- Właśnie pobierasz pierwsze lekcje, oglądasz istoty, które pogodziły się przymusową
sytuacją i są, do licha, szczęśliwe.

Eugeniusz Ligoń jest pewny swego terapeutycznego sukcesu, bo przecież „od chwili, kiedy słoń znajdzie się w jamie, wszystko jest już tylko kwestią czasu. Zapominanie też jest kwestią czasu”.
Z męskiego punktu widzenia, doktor Eugeniusza Ligonia obserwuje terapeutyczne postępy w wędrówce ku zapominaniu. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że: „prowadząc kurację Wandy, ustawiam się w stosunku do niego (kartografa - Andrzeja) w roli burzyciela, ale nie przesadzajmy: jestem tylko współpracownikiem losu. Czy grabarz czuje się nie w porządku w stosunku do nieboszczyka?”
Na pewnym etapie terapeutycznym dochodzi do wyraźnego zachwiania relacji pacjent-lekarz. Profesjonalny Eugeniusz Ligoń rozpoczyna analizę zasadność istnienia związku Andrzeja i Wandy: „czy Andrzej (ten wiecznie okiełznujący, powściągający diabły, dający taktownie nauczkę), czy Andrzej – jeszcze kiedy był zdrów – czy Andrzej naprawdę był tym mężczyzną, którego potrzebuje taka kobieta jak Wanda? Wanda?”.
Pomiędzy tym dwojgiem dochodzi do relacji, która nie powinna zaistnieć pomiędzy pacjentem a lekarzem: „Z początku z całych sił starałem się nie traktować kartografa jak rywala, lecz jak osobę dramatu, kliniczny przypadek. Teraz Andrzej stał się naszym z Wandą wspólnym bólem. Mamy wspólne skaleczenie, wspólną palącą ranę i wspólne czekanie na nieuniknioną nowinę. Wszystko jednak otorbiło się jakoś i oddzieliło nas od istotnych spraw. Uzyskaliśmy najwyższe zezwolenie – czy też udzieliliśmy sobie najwyższego zezwolenia”.
Nieco dalej, natrafiamy na wyznanie Eugeniusza - „kochając Wandę czułem czułość”.
W historii Wandy możemy doszukać się pewnych cech zaczerpniętych z życia Agnieszki Osieckiej. Opowiadanie obejmuje okres tzw. „poluzowania stanu wojennego” i toczy się zimą 1983 roku. Dla Agnieszki Osieckiej był to czas burzliwego i bardzo emocjonalnego związku z pewnym mężczyzną, którego nazwiska nigdy nie ujawniła. Jak mawiała był on „zawsze pierwszy na liście nieobecności”. To zauroczenie, zupełnie niezrozumiałe dla otoczenia Agnieszki, trwało ponad dziesięć lat. Być może sama Agnieszka miała trudności z „odzwyczajaniem się od obecności”, gdy pewnego marcowego dnia 1988 roku „Zbyszek mnie rzucił”.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kinga




Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: warszawa

PostWysłany: Nie 0:36, 16 Sty 2011    Temat postu: Czarna Wiewiórka

"Czarną Wiewiórkę" dostałam dokładnie 21 lat temu na 14ste urodziny, ale dopiero niedawno ją przeczytałam. Zaskakująca.Polecam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Agnieszka Osiecka Strona Główna -> Proza Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin